wtorek, 17 sierpnia 2010

Long time, no see vol. 2...

2-5 sierpnia 2010 (poniedziałek-czwartek)

Tradycyjnie nic ciekawego się nie wydarzyło.


6 sierpnia 2010 (piątek)

Skończyłem robić swój projekt w C#, ale nie mogłem go zdać, ponieważ Mustafa, gdzieś zniknął i już się nie pojawił.

Wieczorem tradycyjnie już pojechaliśmy do Taksim. Najpier wypiliśmy trochę piwa (i Tequilli w Kuçuk Beyoğlu), a następnie w poszukiwaniu klubu trafiliśmy na imprezę na ulicy. Dosłownie. Goście kilku pubów tańczyli na zwykłym skwerze do muzyki puszczanej przez DJ-a. Zabawa była wspaniała! Niestety piwo było drogie (8 lir za 0,33l), ale dogadałem się z barmanem, że pierwsze będę miał taniej, a później dogadałem się z ochroniarzem, tak, że powiedział barmanowi, że jestem jego przyjacielem i kupowałem piwo po 5 lir :). Jako, że od Amro odebrałem tego dnia moją flaszeczkę Wyborowej, którą kupilem jeszcze w Polsce na wolnocłowym, to mogłem sobie każde piwo wzmocnić ;). Wróciliśmy późno do akademika, ale było warto – wybawiłem się jak nigdy.

Strasznie mnie za to zdenerwowała jedna Turczynka, uważając, że komitet w Turcji jest jednym z najlepszych, a prawda taka jest, ze jest jedym z najgorszych. Powiedziała mi, że miałem wyjątkowego pecha, z tym, ze nikt mnie nie odebrał, a jak jej przytoczyłem argumenty ile osób zostało nieodebranych, to powiedziała, że nie bedzie ze mną dyskutować, bo podnoszę głos.

Jak dotąd naliczyłem się 7 osób, których nie odebrano z lotniska. Najwięcej to kosztowało Katalończyka, który za taksówkę z tego samego lotniska co ja zapłacił 100 euro! Ja za autobusy i metro zapłaciłem mniej więcej 3 euro ;). Jest różnica.


7 sierpnia 2010 (sobota)

Przez większość dnia znów nic nie zrobiłem i tylko przygotowywałem się na wieczorną imprezę. Nasza grupa sporo się spóźniła i, gdy wszyscy opuszczali pierwszy pub, my dopiero zamówiliśmy pierwsze piwo. Później mieliśmy dołączyć do reszty.

Niestety przy wejściu do Quba Bar zaczęły się problemy - wpuszczano tylko na zasadzie jedna kobieta i jeden mężczyzna. Ja nie byłem zbyt chętny do płacenia 15 lir i szczerze mówiąc najchetniej wróciłbym wtedy do akademika. Po 20-30 minutach kłótni ostatecznie nas wpuszczono. Klub był wspaniały. Nie żałuję ani jednej liry. Szkoda tylko, że wszystko było strasznie drogie w tym klubie, ale ja byłem przygotowany – tego dnia poszło mi aż pół butelki wódki ;). Zabawa była wyśmienita.


8 sierpnia 2010 (Niedziela)

Miałem jechać na zwiedzanie starego miasta, ale nic z tego nie wyszło. Zarówno Aline (Brazylia), jak i Andrea (Węgry) oraz Sneżana (Macedonia), które miały ze mną rano na miasto jechać, wymęczone po imprezie poprzedniego dnia, wykruszyły się. Było to jednak dla mnie dobre, ponieważ sam byłem zmęczony.

Ostatecznie nigdzie nie pojechałem, ale popołudniu przyszedł Jörg z zapytaniem, czy nie chcemy z Manfredem pójść na basen (Ivan mieszkał chwilowo w hostelu wraz ze znajomymi, którzy przyjechali do niego w odwiedziny). Ja zgodziłem się z wielką chęcią, Manfred powiedział, że do nas później dołączy. Ostatecznie w ogóle się nie pojawił.

Na terenie naszego uniwersytetu mieszczą się dwa basany – w tym jeden kryty. Z kilku powodów możemy korzystać wyłącznie z napowietrznego, ale byłoby bardzo dziwne, gdyby w taką upalną pogodę chcielibyśmy korzystać z innego.

Wejście kosztuje 10 lirów. Na basenie można sobie skorzystać z leżaczków (akurat wszystkie były zajęte) bądź wielkich poduch. Ludzi było pełno, a klimat kojarzył mi się, z Akademią Policyjną – ludzie skaczą do wody, bawią się piłkami, jest kolorowo, a temu wszystkiemu przygrywa bassowa muzyka ;). Woda, w której można pływać prawie się do tego nie nadaje – jest tak ciepła, że człowiek wchodząc do niej w ogóle się nie ochładza.

Spędziliśmy tam z Jörgiem kilka godzin na przemian wchodząc do basenu i drzemiąc na ręczniku i poduchach. Wieczorem poszliśmy zjeść do pobliskiej „jadłodajni”, gdzie za 3 liry można wziąć pełen talerze jedzenia. Jako, że miałem dość kurczaków, to zdecydowałem się na coś, co wyglądało mi na wołowinę. Niestety okazało się, że była to wątróbka. Błeee...

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń