czwartek, 19 sierpnia 2010

Turkey - I'm lovin' it!

16 sierpnia 2010 (poniedziałek)

Ramadan trwa w najlepsze, dlatego też ludzie z mojej pracy nie chodzą na obiady. Ja za to czułem się zbyt niezręcznie, by poprosić Mustafę o kartę, „kiedy reszta głoduje”. Murat i Ramazan zauważyli, że nie idę na obiad i trochę zmartwieni zapytali się dlaczego. Chwilę później przekazali mi kartę do ręki i okazało się, że Selin też idzie na obiad.

Trochę się dziwnie czułem z nią sam na sam na obiedzie, ponieważ wydaje mi się, że jest we mnie zakochana. Słodkie było, jak co chwilę się peszyła i czerwieniła, rozmawiając ze mną przy posiłku. Muszę przyznać, że to dla mnie duży komplement, ponieważ jest najładniejszą dziewczyną w pracy.

Dzisiaj był otatni wieczór Jörga, dlatego też pojechaliśmy na piwo do Kadiköy. Śmieszna sprawa, ponieważ straciliśmy ponad 2 godziny na dojazd i powrót, tylko po to, by wypić jedno piwo ;). Przy lokalu w którym byliśmy jakaś dzieciarnia, do bębna odstawiała taniec brzucha (w ubraniu), więc można przyjąć, że jeden z elementów tureckiej kulutry zaliczyliśmy.

Byłem tak zmęczony, że przysypiałem już w autobusie, więc z przyjemnością wróciłem do akademika.


17-18 sierpnia 2010 (wtorek-środa)

Zarówno we wtorek, jak i w środę byłem na obiedzie sam, ponieważ pierwszego dnia Selin nie było w pracy, a drugiego była tak zajęta, że nie poszła. Po ponad 1,5 miesiąca już miałem dość tureckiego jedzenia i stwierdziłem, że sobie posprawdzam, jakie posiłki serwują w światowych fastfoodach.

We wtorek byłem w Burger Kingu i zamówiłem sobie zestaw King Size z Double Whooperem. Do wielkiej kanapki dostałem ogromne frytki i litrową colę – całość za 14 lirów. Przyznam, że można sobie tym pojeść i nie dziwię się, dlaczego amerykanie są tak bardzo upasieni.

We środę zdecydowałem się na McDonald’s z powiększonym zestawem Double Cheeseburger, a dodatkowo jeszcze za 4 liry wziąłem skrzydełka McNuggets. Tym razem zapłaciłem trochę mniej niż 14 lirówi i wydaje mi się, że miałem mniejszy posiłek niż w Burger Kingu dzień wcześniej. Jeśli chodzi o ocenę jedzenia, to polski McDonald’s jest lepszy – szczególnie w przypadku skrzydełek.

W czwartek zaatakuję KFC – zestaw Mega Zinger bardzo mnie kusi.

Najbardziej zauważalną różnicą jeśli chodzi o fastfoody jest to, że tutaj nie trafiłem jeszcze na nikogo, kto mówiłby po angielsku, a w Polsce znajomość angielskiego jest jednym z głównych wymogów przy rekrutacji do pracy. Inna jest też kwestia aliansów pomiędzy firmami. W Polsce w KFC można tylko zamówić Pepsi, a w Burger Kingu Coca-Colę – w Turcji natomiast jest odwrotnie (KFC + Coca-Cola, Burger King + Pepsi).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz